Quantcast
Channel: Avida Dollars Blog
Viewing all 367 articles
Browse latest View live

L'biotica Biovax - Naturalne oleje - argan, makadamia, kokos | Cos czego moje włosy teoretycznie nie powinny lubić

$
0
0
Seria produktów do włosów Biovax marki L'Biotica, jest już chyba wszystkim znana. Trzy lata temu panował dosłownie szał na ich maski do włosów. Ja również skusiłam się na kilka rodzajów. Na pierwszy ogień poszła maska do włosów ciemnych, następna w kolejce była maska z proteinami mleka - uwielbiam ją za działanie i zapach. Z tej serii polecam też odżywkę BB. Miałam okazję próbować też ówczesnych nowości takich, jak maska z keratyną oraz serię Naturalne oleje, którą kocham za zapach, ale tez za działanie chociaż nie powinna ona współgrać z moimi włosami ze względu na olej kokosowy.

Seria Naturalne Oleje miała premierę chyba w 2014 roku. Nie skusiłam się od razu na pełnowymiarowe opakowanie tylko skorzystałam z dobrodziejstw w asortymencie mojej apteki w postaci saszetek. Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Jedne dziewczyny ja chwaliły, a inne przeklinały. Teoretycznie nie powinna sprawdzić się na włosach takich jak moje, czyli wysoko porowatych, bo u tychże olej kokosowy wzmaga puszenie się. W konsekwencji tego, skończyć można z sianem na głowie. U mnie na szczęście nic takiego nie ma miejsca i mogę rozkoszować się do woli cudownym zapachem tych kosmetyków. Wiem jednak, że nie wszystkie dziewczyny mają tyle szczęścia. Natomiast całkowita nowością, jest dla mnie szampon. Zapach ma przecudny, tak samo jak maska, ale konsystencja nie każdemu podejdzie do gustu...



Słówko od producenta:
Kompozycja starannie dobranych szlachetnych olejów zapewnia kompleksową rewitalizację i odmłodzenie włosów na całej ich długości. Kuracja uwalnia naturalne piękno i energię Twoich włosów, przywracając im zmysłowy wygląd oraz utrzymując je w doskonałej formie. Bogata maseczka o aksamitnej konsystencji kryje w sobie całe dobrodziejstwo drogocennych olejów, które przeniknie do włosa w trakcie zabiegu. Receptura maseczki Biovax zawiera w swoim składzie 3 naturalne oleje obfitujące w cenne substancje odżywcze gruntownie rewitalizujące zarówno włosy, jak i skórę głowy bez efektu obciążenia.

Producent zapewnia, że skład kosmetyku został oparty o wyselekcjonowane, naturalne i bezpieczne składniki. Nie zawiera: parabenów, SLS, SLES, olejów mineralnych.
Skład Maski: Aqua, Cetyl Alcohol, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Quaternium-87, Cetrimonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Betaine, Acetylated Lanolin, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Parfum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Methylisothiazolinone, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Triethanolamine, Hexyl Salicylate.

Skład szamponu: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamide DEA, Coco-Glucoside, Acrylates Copolymer, Argania Spinosa Kernel Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Cocamidopropylamine Oxide, Dicaprylyl Ether, Lauryl Alcohol, Polyquaternium-10, Polyquaternium-22, Polyquaternium-7, Allantoin, Glycerin, Lawsonia Inermis Extract, Styrene/Acrylates Copolymer, Parfum, Methylisothiazolinone, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Tetrasodium EDTA, Sodium Benzoate, Benzoic Acid, Potassium Sorbate, Citronellol, Hexyl Salicylate, C.I. 19140, C.I. 16255.

Szampon podobnie jak maska rożni się od innych serii szatą graficzną. Zewnątrz piękny kartonik (chyba najładniejszy ze wszystkich serii) , a w środku standardowe opakowanie o pojemności  200ml. Konsystencja tego szamponu jest dosyć gęsta. Radzę go rozcieńczać z wodą przed nałożeniem na włosy. Ma także perłowe zabarwienie więc osoby z cienkimi włosami lub podatnymi na obciążenie powinny się go wystrzegać. Zapach ma jednak cudowny, słodki, nieco orientalny i taki typowo perfumeryjny.


Jak już wspomniałam wyżej, przed nałożeniem na włosy trzeba ten szampon rozcieńczyć w dłoni z  wodą. W przeciwnym wypadku trudno jest go równomiernie rozprowadzić i spienić. Ma on w swoim składzie trochę "oblepiaczy" działających antystatycznie więc, gdy się z nim przesadzi można skończyć z obciążonymi włosami. Stosowany z rozwagą i na włosach zniszczonych bądź suchych nie powinien zrobić krzywdy. Mimo tego, że moim włosom nie robi nic złego nie wiem czy się ponownie na niego skuszę. Wszystko przez tą konieczność rozcieńczania. Mam bardzo dużo włosów na głowie, co samo w sobie komplikuje równomierne rozprowadzanie wszelkich specyfików, a dodatkowa zabawa z tym jakoś specjalnie mnie nie zachęca. Zupełnie inaczej sytuacja rysuje się w przypadku maski.

Opakowanie - Biovaxowe, ale najładniejsze ze wszystkich serii. Zewnątrz mamy dosyć zdobny kartonik, a w środku plastikowy słoik o pojemności 250ml. W zestawie dostajemy też próbkę serum z tej samej serii oraz termocap. Maska ma bardzo fajną, zbitą konsystencję, dzięki czemu wygodnie się ją nakłada, nie spływa z dłoni  czy z włosów i jest według mnie nieco bardziej wydajna niż wersja mleczna. Na szczególna uwagę zasługuje zapach tej serii. Jest bardzo w moim guście :) słodki, nieco orientalny... w skrócie - pachnie jak perfumy i długo utrzymuje się na włosach.

Jeśli chodzi o działanie maski, to nie jest ona ideałem, ale bardzo dobrze się u mnie sprawdza. Włosy były po niej miękkie, lejące, gładkie lecz czasem lekko niedociążone na końcach, ale nadal wyglądające bardzo dobrze. Myślę, że wynika, to z tego, że moje końcówki włosów są mocno sfatygowane (pamiętają jeszcze czasy dekoloryzacji i farbowania na rudo), ale mimo wszystko, jak na ich poziom zniszczenia maska spisuje się całkiem nieźle.  Używałam tej maski mniej więcej raz w tygodniu, pod czepek i w zupełności to wystarcza. Czepek pomaga utrzymać temperaturę, a ta pomagała wnikać substancjom do wnętrza włosa co potęguje efekt.  Sam fakt, że co jakiś czas do niej wracam świadczy o tym, że ją bardzo lubię. Na pewno sprawdzi się na włosach lejących, gładkich i nisko porowatych, a posiadaczkom włosów wysoko porowatych radzę najpierw sięgnąć po wersje w saszetkach :)

Seria dostępna jest we wszystkich większych drogeriach i aptekach. Jeśli chodzi o drogerie, to na pewno Biovax znajdziecie w Hebe, Naturze i Super Pharmie. W Rossmannach widziałam minimaseczki, ale regularnej oferty raczej nie. W każdym razie na dostępność nie ma co narzekać :)

Buziaki
Ada :)

Ślimak dobry na wszystko | Kosmetyki do pielęgnacji ciała i twarzy z ekstraktem ze śluzu ślimaka marki Instituto Espanol

$
0
0

Właściwości śluzu ślimaka znane są od dawna, ale prawdziwy boom na ten składnik w kosmetykach zawdzięczamy kosmetykom azjatyckim, które nie tak dawno trafiły na nasz rynek.  Śluz ślimaka ma przede wszystkim właściwości gojące - wspomaga gojenie się ran, zmian trądzikowych i podrażnień. Doskonale wygładza i ujędrnia skórę, również naznaczoną procesem starzenia. Zatem nic w tym dziwnego, że pielęgnacja bogata w ten składnik stała się prawdziwym hitem, a coraz więcej marek wzbogaca swoje kosmetyki o śluz ślimaka. Dzisiaj zaprezentuję Wam kosmetyki do twarzy i ciała marki Instituto Espanol, które oprócz tego, że maja właściwości poprawiające kondycje skóry dzięki zawartości wspomnianego śluzu, to nie rujnują portfela.

Co takiego znajduje się w śluzie ślimaka, że prawie wszyscy oszaleli na jego punkcie?  Zawiera on w składzie mnóstwo substancji o udowodnionym działaniu pielęgnacyjnym i leczniczym. Co ważniejsze - w bardzo korzystnych dla skóry proporcjach. Cztery najważniejsze z nich to elastyna, kolagen, kwas glikolowy i alantoina. W śluzie są też glikokoniugaty, czyli czynniki wzrostu aktywności komórek skóry, co ma bezpośredni wpływ na proces syntezy nowego kolagenu, zapewnia także odpowiedni poziom kwasu hialuronowego. Dzięki tym składnikom skóra staje się jędrniejsza, bardziej wygładzona, dobrze nawilżona, a na dodatek wszelkie jej uszkodzenia goja się szybciej.

Marka Instituto Espanol posiada  serię kosmetyków ze śluzem ślimaka przeznaczona dla osób, które chcą ujędrnić swoje ciało oraz zatrzymać proces starzenia skóry.  W jej skład wchodzą: balsam do ciała,  krem uniwersalny do ciała i rak oraz żelowe serum do twarzy. 

Kosmetyki do ciała oprócz śluzu ślimaka bogate są w kolagen, który pomaga uzupełniać braki wody w naskórku dzięki czemu skóra staje się bardziej gładka, miękka i jędrna. Śluz ślimaka natomiast ma przyczyniać się do  poprawy kolorytu skóry, redukcji przebarwień i odbudowy tkanek. Zarówno balsam, jak i krem do ciała posiadają ta samą nutę zapachową. Jest to aromat świeżej bawełny, który przypadnie do gustu większości z Was. Jedyne co je rożni to konsystencja, właściwości nawilżające i pojemność opakowania.



INSTITUTO ESPANOL AVENA Regenerujący balsam do ciała, to kosmetyk imponujących rozmiarów. Opakowanie to aż 500ml produktu o przyjemnej i lekkiej konsystencji. Rozprowadza się bez problemów i szybko wchłania w naskórek dając uczucie nawilżenia bez lepkiej warstwy. To zdecydowanie dobre rozwiązanie dla osób ze skóra normalną, która nie potrzebuje dodatkowego natłuszczenia. Więcej na jego temat znajdziecie na stronie dystrybutora <klik>




INSTITUTO ESPANOL AVENA Regenerujący krem do ciała i rąk z kolagenem, to kosmetyk o zdecydowanie bardziej treściwej konsystencji. Świetnie sprawdzi się w przypadku skóry suchej i bardzo suchej, która potrzebuje natłuszczenia i regeneracji. Bardzo dobrze sprawdza się tez w roli kremu do rąk na noc aplikowany grubsza warstwą. Opakowanie, jak widać na zdjęciach to zwyczajny zakręcany słoiczek o pojemności 200ml Więcej na jego temat znajdziecie na stronie dystrybutora <klik>

INSTITUTO ESPANOL Serum z ekstraktem śluzu ze ślimaka

Ten kosmetyk, to zupełnie inna bajka niż te wymienione wyżej. Serum zamknięte jest w oszronionym plastikowym słoiku o pojemności 50ml. Jego konsystencja to typowy, galaretkowaty żel o bardzo przyjemnym, świeżym zapachu. Nie posiada w ogóle koloru i po odkręceniu wieczka ma się wrażenie, że jest on pusty. Pod światło dopiero widać, że jest wypełniony po brzegi, a zawartość filuternie się trzęsie ;)

Kosmetyk ten w kontakcie ze skórą roztapia się do wodnistej formy i momentalnie się wchłania. Nie pozostawia na skórze filmu i nie kłóci się z innymi kosmetykami. Śluz ślimaka w nim zawarty ma za zadanie opóźniać procesy starzenia, dzięki zawartości kwasu glikolowego wyrównywać koloryt skóry, zmniejszać blizny i stymulować odbudowę tkanek. Stanowi zatem dobre uzupełnieni podstawowej pielęgnacji. Więcej na jego temat znajdziecie na stronie dystrybutora <klik>

Znacie tą markę kosmetyków? Ja do niedawna w ogóle o niej nie słyszałam. Ciesze się jednak, że na naszym rynku pojawia się coraz więcej kosmetyków ze śluzem ślimaka, które stanowią tańsza i łatwiejszą do zdobycia alternatywę dla kosmetyków azjatyckich.


Buziaki
Ada :)


Pielęgnacja cery po 20 roku życia | Od kiedy krem przeciwzmarszczkowy? | Na jakie składniki aktywne zwracać uwagę

$
0
0

Około 23-25 roku życia nasza skóra osiąga dojrzałość. Zmniejsza się wtedy aktywność fibroblastów, ulega spowolnieniu synteza kolagenu i metabolizm komórkowy, maleje ilość NMF czyli naturalnego czynnika nawilżającego. Wtedy właśnie powinno się zacząć profilaktykę przeciw starzeniu, wiotczeniu i przebarwieniom. Tak moi drodzy, zmarszczkom należy zapobiegać, a nie martwic się o nie wtedy, gdy już goszczą na naszej twarzy. Lepiej podjąć działania prewencyjne, niż walczyć z zadomowioną już bruzdą!

Podstawą pielęgnacji jeśli chodzi o zapobieganie zmarszczkom jest ochrona UV. Aż 80% oznak starzenia to fotostarzenie a każda godzina na słońcu bez ochrony i każde poparzenie odwdzięczy się nam w postaci przyspieszonego starzenia ok 40 roku życia. Kolejną istotna rzeczą jeśli chodzi o absolutne podstawy to nawilżanie. Każda skóra i w każdym wieku wymaga nawilżenia. Każdy krem niezależnie od jego dodatkowych właściwości, ma za zadanie nawilżać skórę, ale gdy jest ona bardziej wymagająca można wspomóc się dodatkowo jakimś serum na przykład z kwasem hialuronowym. Pamiętajcie,  dobrze nawilżona skóra starzeje się znacznie wolniej!

Ważnym elementem pielęgnacji skóry w każdym wieku jest złuszczanie.  To gwarancja regeneracji naskórka i młodzieńczego blasku. Metoda jest tutaj dowolna i wybór zależy od nas i od tego czego potrzebuje nasza skóra. Peeling mechaniczny 1-2 razy w tygodniu, mikrodermabrazja u kosmetyczki czy tez preparaty z kwasami w postaci toniku lub serum sprawdzą się idealnie. W przypadku większych problemów skórnych, blizn po trądziku i przebarwień można pokosić się o zabieg z mocniejszymi kwasami u dermatologa lub kosmetyczki.



Na co zawracać uwagę przy wyborze kosmetyków takich jak kremy na dzień, na noc i serum?

Ważną rolę w walce ze zmarszczkami już od 20 roku życia odgrywają antyoksydanty.  Przez cały czas nasza skóra a także wszystkie inne narządy są atakowane przez wolne rodniki. Są produkowane przez UV, dym papierosowy, spaliny ale również nasz organizm wytwarza ich całkiem sporo np w procesie metabolizmu. Bronią przeciw wolnym rodnikom są przeciwutleniacze zwane również antyoksydantami, czy substancjami o działaniu antyrodnikowym.

Do najskuteczniejszych możemy zaliczyć:
  • Wit. C, która stymuluje syntezę kolagenu, lekko złuszcza, poprawia koloryt, rozjaśnia przebarwienia i wzmacnia naturalna odporność skóry przed UV- dodaje skórze blasku. 
  • Wit. E chroni membrany komórek oraz struktury lipidowe przed atakiem wolnych rodników, jednocześnie poprawia miękkość i elastyczność skóry, nawilża i pobudza mikrokrążenie w naczyniach włosowatych. Niestety jest komedogenna.
Najlepiej aby obie te substancje występowały razem.  Doskonale się uzupełniają. Wit. C chroni środowisko wodne, a wit. E- tłuszczowe.Obie działają synergicznie i zapobiegają uszkodzeniom skóry.Wolne rodniki zwalczają także beta-karoten, koenzym Q oraz flawonoidy roślinne.


Od 25 roku życia, kiedy to nasza skóra się zaczyna rozleniwiać jeśli chodzi o produkcje kolagenu warto włączyć do naszej pielęgnacji retinol. Czysty retinol jest związkiem, który znacznie spowalnia starzenie i stosowany systematycznie może zatrzymać czas nawet na 10 lat. Ciekawe serum z czystym retinolem w rozsądnej cenie znajdziecie na stronie Biochemia Urody.
Osoby borykające się z trądzikiem, które są pod opieka dermatologa nie muszą dodatkowo "bawić" się w pielęgnacje przeciwzmarszczkową. Większość substancji, które stosowane są do leczenia tego schorzenia (kwasy, retinoidy) to jednocześnie najsilniej działające substancje przeciwzmarszczkowe.

Bardzo ważnym składnikiem w pielęgnacji przeciwzmarszczkowej są peptydy.  Substancje te pobudzają fibroblasty do produkcji kolagenu dzięki czemu zapobiegają utracie jędrności. Te działające cuda związki coraz częściej pojawiają się w kosmetykach drogeryjnych. Najbardziej polecić mogę serum "z perełkami" marki Bielenda.

Nie należy zatem bać się kosmetyków o właściwościach przeciwzmarszczkowych. Trzeba jedynie dobrać odpowiednie składniki dla naszej skóry i chronić ją przed promieniami słonecznymi, aby jak najdłużej cieszyć się młodym wyglądem :)

Pozdrawiam cieplutko
Ada :)

Domowe SPA | ORGANIC SHOP - BODY DESSERTS: SCRUB DO CIAŁA- TROPIKALNY MIX | ECOLAB: HAWAJSKI OLEJEK POD PRYSZNIC- TONIZUJĄCY

$
0
0

Każde zmiany są dobre - nawet te najmniejsze. Postanowiłam stworzyć kilka serii tematycznych na blogu, aby go nieco urozmaicić o inne formy niż do tej pory publikowane posty. Jedną z nich jest właśnie "Domowe SPA".  Będzie to seria, w której będę opisywała różne ciekawe kosmetyki i gadżety do kąpieli. Szczegółowe recenzowanie żelu pod prysznic moim zdaniem nieco mija się z celem, a takie zbiorowe prezentowanie kosmetyków, które mnie zachwyciły właściwościami, zapachem, działaniem jest moim zdaniem sensowniejsze. Postaram się Wam tutaj pokazywać prawdziwie relaksujące i działające na zmysły perełki. Dzisiaj typowo kąpielowo - olejek pod prysznic oraz deserowy peeling do ciała ;)

Domowe SPA to dla mnie kwintesencja babskiego relaksu. Nie ma nic lepszego niż ciepła kąpiel, dobry peeling i przepięknie pachnące kosmetyki, które pobudzają nasze zmysły. Marka Organic Shop jest dla mnie mistrzem tworzenia przepięknie pachnących kosmetyków w rożnych wariantach. Dzisiaj skupimy się na serii Body Desserts i tropikalnym peelingu do ciała zamkniętym w pudełku na lody.


ORGANIC SHOP - BODY DESSERTS: SCRUB DO CIAŁA- TROPIKALNY MIX

Peeling ten to istna uczta dla ciała i zmysłów. Czaruje nie tylko opakowaniem, ale też cudownym słodkim zapachem. Za każdym razem gdy go używam, mam wrażenie, że peeliguje się jakimś sorbetowym deserem. Oprócz standardowego przeznaczenia ma on także pomagać w walce z cellulitem. Zawdzięczać to mamy organicznemu ekstraktowi z Papai i soku z Ananasa, które to przyspieszają proces przemiany materii w komórkach skóry, poprawiając jej wygląd. Oprócz tego olej awokado, który także znajdziemy w składzie idealnie nawilża skórę.
Skład: Sucrose, Glycerin, Butyrospermum Parkii Butter, Cetaryl Alcohol, Cocos Nucifera Fruit Powder, Cocamidopropyl Betaine, Persea Gratissima Oil*, Papain, Passiflora Edulis Fruit Extract*, Mangifera Indica Fruit Extract*, Capsicum Frutescens Resin, Parfum, Limonene, Linalool, CI 14720,  CI 15985
Opakowanie mieści w sobie 500ml gruboziarnistego, cukrowego peelingu. Jego konsystencja jest bardzo zbita, kryształki spore i w brew pozorom nie trzeba go dużo na wybraną partie ciała. Zapach, który wydobywa się z opakowania jest intensywny, słodki i kwiatowo - owocowy. Scrub Tropikalny Mix jest idealny dla miłośników słodyczy. 

Działanie? Porządny, masujący zdzierak do ciała. Kryształki cukru są spore, nie rozpuszczają się tak szybko i można nimi dokładnie wymasować każdą partię ciała. Po wyjściu z kąpieli czuć, że skóra jest rozgrzana, gładka, a krążenie pobudzone.Jego dużym plusem jest to, że delikatnie natłuszcza skórę, ale nie mamy wrażenia, że skóra się lepi. Sprawdzi się zatem u osób, które nie lubią tłustej warstwy na skórze po takim zabiegu.


ECOLAB: HAWAJSKI OLEJEK POD PRYSZNIC- TONIZUJĄCY

Ten kosmetyk, to największe zaskoczenie. Wzięłam go z czystej ciekawości, bo dawno nie miałam pod prysznicem tego rodzaju kosmetyku. Okazało się, ze nie tylko przepięknie pachnie, ale wytwarza niesamowicie przyjemna delikatna piankę w trakcie mycia przez co zwykły prysznic potrafi stać sie niezwykle przyjemnym doznaniem.

Jest to kosmetyk do mycia ciała, który zawiera w swoim składzie 10% olei naturalnego pochodzenia. Wchodzące w jego skład - organiczny olej ze pestek brzoskwini, organiczny olej ze słodkich migdałów, ekstrakt z owoców noni, olej z kwiatów orchidei, ylang ylang – aktywnie nawilżają, napinają, odmładzają i ujędrniają skórę ciała.

Skład: Avena Sativa Water, Organic Prunus Persica Oil, Organic Prunus Amygdalus Oil, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Coco-Sulfate, Morinda Citrifolia Liquamen Extract, Glycerin, Orchis Maculata Flower Oil, Cananga, Xanthan Gum, Perfume, Sodium Benzoate,Potassium Sorbate, Sorbic Acid.

Ta niepozorna, zielona butelka o pojemności 200ml skrywa w sobie bardzo ciekawy kosmetyk do kąpieli. Ten "olejek" ma konsystencję rzadkiego mleczka do ciała, które w kontakcie z woda zaczyna wytwarzać bardzo miękką i przyjemną dla skóry piankę.  Nie potrafię tego opisać, ale jest ona bardzo miła w dotyku pod palcami :D Dlatego nawet zwykły szybki prysznic potrafi być bardzo przyjemnym zabiegiem. Dodatkiem do tego wszystkiego jest cudowny, słodkie, kwiatowy zapach.

Oprócz tego hawajski olejek EcoLab robi to co ma robić - myje delikatnie skórę i co najważniejsze - nie wysusza. Bywa tak, że po jego użyciu nie muszę używać balsamu do ciała. Moja skóra się go nie domaga, ale  osoby ze skóra suchą na pewno będą potrzebowały dodatkowego nawilżenia. Z tego co się dowiedziałam od Klaudii, to nie tylko ja go polecam :)

Mam nadzieje, że tego typu posty Wam się spodobają i będziecie chętnie je czytać. Zależy mi na publikowaniu ciekawych treści :) Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły na notki, to koniecznie podzielcie sie nimi w komentarzu. Wszelkie propozycje mile widziane! Co do kosmetyków - moje pochodzą ze sklepu internetowego Kalina

Buziaki
Ada :)


Pięlęgnacja dla leniwych | Maseczka całonocna Sidmool Peptide Deep Moisture Sleeping Pack

$
0
0

Ręka do góry Ci, którym czasem nie chce się używać wszystkich mazideł w wieczornej pielęgnacji! Tak, mi tez czasem się nie chce, a nawet 2-3 razy w tygodniu nie mam na to ochoty. Jest jednak na tego lenia genialny sposób - maseczka całonocna. Maseczki całonocne to sposób na zafundowanie naszej skórze intensywnej kuracji w czasie, kiedy nasza skóra naturalnie przechodzi procesy odnowy. Maseczkę nakładamy jako ostatni krok pielęgnacji i zmywamy ją dopiero rano. Czy to nie jest genialne? Taki trochę koreański "mini-max" czyli minimum wysiłku i maksimum efektu w pielęgnacji. Wariantów tego rodzaju kosmetyku jest bez liku. Dzisiaj pokażę Wam jeden z nich czyli Sidmool Peptide Deep Moisture Sleeping Pack z czynnikiem wzrostu komórek skóry EGF

Kosmetyk ten zakupiłam na Ebay z polecenia Azjatyckiego Cukru, a do samej idei tego typu maseczek przekonała mnie Klaudia She Wolf. To był strzał w dziesiątkę, bo 2 razy w tygodniu mogę pozwolić sobie na wypasiona pielęgnację mimo tego, że mam straszliwego lenia i nie chce mi się wcierać w skórę toniku, serum, kremu pod oczy itd. Nakładam przed spaniem maseczkę, a rano budzę się piękniejsza. Da się? Da się!

Skład maseczki jest bardzo zacny. 40%  to ekstrakt z miodu, a następny w kolejności jest sok z aloesu. Wysoko w składzie mamy także peptydy wchodzące w skład tajemniczego czynniku wzrostu o nazwie EGF, który chroni naszą skórę przed starzeniem:
  • EGF (rh-Oligopeptide-1), który motywuje fibroblasy, nasze wewnętrzne "fabryki kolagenu", do zintensyfikowania swojej działalności. W efekcie nasza cera staje się bogata w naturalnie produkowany kolagen.
  • FGF (sh-Polypeptide-11), który komunikuje fibroblastom, że czas się zduplikować, czego rezultatem jest zwiększenie potencjału naszej cery do produkcji kolagenu.
  • IGF (rh-Oligopeptide-2) pobudza zarówno fibroblasty oraz komórki naskórka do szybszej regeneracji.

    Czynniki wzrostu skóry to zbiorcza nazwa dla wymienionych wyżej peptydów, które naturalnie występują w naszym organizmie.  substancje te komunikują komórkom skóry, by te namnażały się oraz produkowały kolagen i elastynę.

    Maseczka całonocna Sidmool ma postać przeźroczystego żelu bez wyraźnego zapachu. Dostajemy ją w niewielkiej tubce o pojemności 40g. Z tego co widziałam na Ebay dostępne są również dwupaki i przy najbliższej okazji na taka ofertę się skuszę. Cena w zależności od wersji to 10-20$

    Jak już wspomniałam wyżej staram się stosować maseczką dwa lub trzy razy w tygodniu. Taką częstotliwość rekomendowała Azjatycki Cukier aby zobaczyć efekty w postaci ujędrnienia skóry. Czy tak się dzieje? W sumie, to nie wiem, bo nie mogę narzekać na utratę jej jędrności, ale wiecie - zapobiegam temu procesowi, a maska Sidmool w tym pomaga. Oprócz tego po zastosowaniu tego kosmetyku budzę się z ładnie nawilżoną i wypoczętą skórą.  Cera wygląda promiennie i zdrowo, a tego właśnie oczekuję, jako widocznego rezultatu jej działania. Ogólnie rzecz ujmując - jestem bardzo z niej zadowolona. Maskę nakładam 20-30 minut przed spaniem by mogła lekko zastygnąć. Dzięki temu nie wycieram jej w poduszkę. Uprzedzę też pytania w komentarzach - nie, nie brudzi poszewki :)

    Buziaki
    Ada :)

    WITAMINOWE SERUM POD OCZY Z JAGODAMI GOJI / ALVERDE Anti-Aging Vitamin Augenserum Serum

    $
    0
    0
    Kocham testować wszelkiego rodzaju kosmetyki pod oczy zwłaszcza, gdy nie są one do końca standardowe na sklepowych półkach. Jako, że ostatnimi czasy mam okazję kupić coś w niemieckim DMie zdecydowałam się na serum pod oczy z koenymem Q10 i ekstraktem z jagód Goji. Stwierdziłam, że to będzie doskonałe uzupełnienie mojej standardowej pielęgnacji, a że przekroczyłam już magiczny próg 25 roku życia i moje fibroblasty zaczynają być nieco leniwe, to przyda im się kopniak do pracy aby rusztowanie mojej skóry nie zaczęło się sypać.

    Oprócz uciekającego czasu i leniwych fibroblastów dopadło mnie także zmęczenie, niewyspanie oraz stres co niestety podwójnie odbiło się na mojej skórze pod oczami. Przez to, że jest ona cienka i delikatna, to niestety tam najszybciej widać wszelkie negatywne skutki wymienionych powyżej uroków życia codziennego. W związku z czym moje wymagania co do tego kosmetyku znacząco wzrosły. 
    Serum pod oczy ma stanowić uzupełnienie pielęgnacji okolic oczy, a nie zastępować nam tradycyjny krem. Zasada działania jest taka sama, jak w przypadku serum do twarzy. Nie należy więc traktować go jako krem pod oczy z czym miałam okazje się spotkać.

    Wg producenta :
    Serum pod czy odżywia i wygładza delikatną skórę pod oczami. Jagody goji to naturalne źródło antyoksydantów, witamin, minerałów i pierwiastków śladowych. Cenny ekstrakt z jagód goji oraz  granatu w połączeniu z kwasem hialuronowym idealnie wygładza skórę, nadaje jej jędrność i sprężystość. Naturalna gliceryna zapewnia odpowiednie nawilżenie. Produkt przebadany dermatologicznie, bez konserwantów, sztucznych barwników, olejów mineralnych, oparty na roślinnych składnikach z kontrolowanych upraw. Pojemność opakowania 10 ml 

    Skład: Aqua, Sesamum Indicum Seed Oil**, Glycerin**, Sorbitan Stearate, Alcohol**, Glyceril Citrate/Lactate/Linoleate/ Oleate, Glycine Soja Oil**, Betaine, Prunus Armeniaca Kernel Oil**, Tocopheryl Acetate, Ubiquinone, Cera Alba, Sorbitol, Xanthan Gum, Persea Gratissima Oil, Butyrospermum Parkii Butter **, Glycerin, Olus Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Sodium Hyaluronate, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Lycium Barbarum Fruit Extract**, Phytosterols, P-Anisic Acid, Alcohol, Sodium Hydroxide, Magnesium Aluminum Silicate, Parfum***, Linalool***, Limonene***, Geraniol***, Sucrose Cocoate, Sodium Lauroyl Lactylate

    Serum znajduje się w niewielkich rozmiarów buteleczce zakończonej pompką typu air less. Opakowanie nie tylko zajmuje niewiele miejsca, ale również umożliwia precyzyjne dawkowanie kosmetyku. Pompka działa bez zarzutu, jest higieniczna co sprzyja zachowaniu świeżości kosmetyku.
    Serum ma postać bardzo lekkiego, nieco wodnistego kremu o przyjemnym owocowym zapachu. Z łatwością rozprowadza się po skórze, dzięki czemu unikniemy niepotrzebnego naciągania wrażliwej okolicy oka. Wchłania się dosyć szybko pozostawiając po sobie uczucie lekkiego nawilżenia.

    Serum stosuję codziennie rano i wieczorem pod krem właściwy. Nakładane na skórę daje miłe chłodne uczucie ze względu na swoja wodnista konsystencję. Jak już wspomniałam wchłania się bardzo szybko i wstępnie daje miłe uczucie nawilżenia i ukojenia. Bardzo polubiłam się z tym produktem i już nawet kupiłam zapasowe opakowanie. Dzięki niemu mam poczucie, że daje skórze coś więcej, a zawarte w nim składniki uzupełniają moją pielęgnację właściwą. Po dłuższym czasie używania zauważyłam tez, że rano okolica pod oczami wygląda na bardziej promienna i wypoczętą  dlatego uważam, że ten kosmetyk to świetny dodatek codziennego rytuału. Używane solo na pewno nie sprawdziłoby się tak dobrze, ze względu na lekką konsystencję. 

    Możecie je kupić oczywiście w drogerii DM, gdzie jego koszt to około 4 euro, ale z tego co widziałam są także dostępne w drogeriach internetowych i na Allegro oczywiście z odpowiednią przebitką cenową. 

    Buziaki
    Ada :)

    Jak sie pozbyc zaskórników | Czarna Sztuka, czyli mydło z węglem aktywnym - magnez do oczyszczania porów skóry

    $
    0
    0
    Mydło z węglem aktywnym to stały punkt w mojej pielęgnacji już od dwóch lat. O właściwościach tego składnika pisałam już dawno temu, więc na ten temat się rozpisywać w tej notce nie będę, ale jeśli Was to ciekawi, to zachęcam do odwiedzenia tego posta <klik> Ta czarna, niepozorna kostka pomogła mi się uporać z zanieczyszczonymi porami i zmniejszyć ilość zaskórników. Nie zawsze jednak mydła naturalne pachną dobrze, ale Czarna Sztuka oprócz działania charakteryzuje się całkiem miłym aromatem.

    Działanie mydła z węglem aktywnym prezentuje się następująco: 

    Działa silnie oczyszczająco. Otwiera pory i oczyszcza je, usuwa toksyny, zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka. Doskonale łagodzi podrażnienia i przyspiesza gojenie ranek i mikro urazów Usuwa nieprzyjemne zapachy. Pomaga w wybieleniu zębów. W mydle węgiel zachowuje swoje własności co umożliwia usuwanie toksyn, bakterii z powierzchni, a nawet z głębszych warstw naskórka. Działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo. Polecane jest dla cery trądzikowej i zanieczyszczonej.

    Nie mam cery trądzikowej, ale od zawsze zmagam się z zaskórnikami. Musze przyznać, że odkrycie tego mydła to moje wybawienie i bez niego utrzymywanie mojej skóry w tak dobrym stanie czyli niemalże bez zaskórników nie byłoby możliwe. Mydło czyści tak, że aż skóra piszczy pod palcami (mimo tego nie wysusza) Bardzo dobrze radzi sobie z zachowaniem "czystych porów". Przy systematycznym stosowaniu żadne czarne kropki nie pojawiają się na mojej skórze. Po dłuższym czasie pory się zaczynają zwężać, ale nie jest to jakaś oszałamiająca zmiana. Najlepsze rezultaty osiąga się przy dodatkowej pomocy maseczki oczyszczającej raz  w tygodniu. Na efekty trzeba chwile poczekać, ale zdecydowanie warto!  Arek również używa tego mydła i zauważył, że pomaga ono również w gojeniu się wyprysków. Podobno po jego użyciu zmiana jest mniejsza i nie aż tak bolesna.

    Jak już wspomniałam Czarna Sztuka  w przeciwieństwie do innych mydeł, które miałam okazje używać posiada w składzie naturalne olejki eteryczne. Dzięki temu pachnie zdecydowanie lepiej, bo lawenda i cytryną, a nie starsza panią. Oprócz tego, kostka ta wystarczy na co najmniej pół roku, pod warunkiem, że pokroicie sobie ja na 3 części. Dzięki temu cała kostka się nie rozmięka i wystarcza na długi czas.  To konkretne mydełko kupicie za 7,55zł w sklepie Kalina TUTAJ 

    Zatem polecam Wam to czarne, niepozorne mydełko z całego serca. Jest to mój ulubieniec i odkrycie życia. Żadne apteczne i drogeryjne specyfiki do mycia twarzy nie pomogły mi tak bardzo w walce z zaskórnikami. Uprzedzam jednak, ze nie na wszystkich działa, bo słyszałam opinie, iż nie zdziałało cudów. Nie wiem czy to zależy od producenta mydełek i sposobu jego wyrabiania czy po prostu niektórzy są odporni na działanie węgla aktywnego. 

    Buziaki
    Ada

    NOWOŚĆ | Joanna ULTRAPLEX | Akcja regeneracja włosów

    $
    0
    0
    Marzenie każdej z nas - piękne, bujne lśniące włosy. W sumie to z włosami na głowie, mamy taki sam problem jak z rzęsami. Ciągle szukamy idealnych kosmetyków do ich pielęgnacji, podkreślania skrętu, chcemy nadać im szałowy wygląd rodem z reklamy szamponu. Jednak nie zawsze nasze włosy są w super kondycji, a nam nie uśmiecha się wędrować do fryzjera po to by je skrócić. Potrzebujemy wtedy czegoś co je uratuje, zregeneruje i wygładzi. Tylko czy takie cuda istnieją? Czy da się odbudować zniszczone włosy?  Chodzą słuchy, że tak i nie trzeba wcale wydawać na to fortuny.

    Zapewne wiele z Was słyszało już o zabiegu Olaplex. Internet oszalał na jego punkcie i wiele dziewczyn chciało się poddać takiej regeneracji nawet za miliony monet. Przyznam, że gdyby mnie było stać na taki wydatek sama pognałabym do fryzjera, bo moje końcówki, a w zasadzie jeszcze 20cm włosów pamięta czasy rozjaśniania i farbowania na rudo domowymi sposobami.... Nie muszę zatem tłumaczyć w jakim są stanie ;D

    Joanna Ultraplex to nowość, która pojawiła się w drogeriach. Jest to zabieg mający za zadanie odbudować mostki dwusiarczkowe wewnątrz włosa w trakcie domowego zabiegu farbowania lub rozjaśniania.  Ja włosów nie farbuję, ale znalazłam na forum wizaż.pl sposób na to, jak zastosować Ultraplex na włosach bez farby. Rozmieszałam go z wodą destylowaną w nadziei, że da sobie radę z moimi końcami i chociaż trochę odmieni ich wygląd. Tylko do tej cześć włosów mam zastrzeżenia. Nie chciałam ich jednak drastycznie ścinać "na raz"tracąc mocno na długości więc robię to stopniowo i cierpliwie czekam aż odrosną do zdrowej części.

    Kuracja składa się z trzech etapów:
    1) AKTYWATOR - łączymy go z dowolnym produktem koloryzującym lub rozjaśniającym. Jego zadaniem jest odbudowa mostków dwusiarczkowych wewnątrz włosa. Produkt wnika w ich włókna, intensywnie wzmacnia wiązania strukturalne oraz ogranicza łamanie się włosów
    2) STABILIZATOR - utrzymuje i wzmacnia mostki dwusiarczkowe znajdujące się we włosach. Ponadto zamyka łuski włosów, zapewniając im długotrwałą wytrzymałość, sprężystość i połysk
    3) REGENERATOR - serum odżywcze, które pozwala na utrzymanie lepszej kondycji włosów. Chroni je przed uszkodzeniami mechanicznymi. 

    Jak już wspomniałam aktywator rozmieszałam w 25ml wody i nałożyłam na włosy. Skupiłam się głownie na końcach, bo od nasady kłaczki rosną mi zdrowe i dorodne więc bez sensu je regenerować. Skupić się trzeba na prawdziwej tragedii. Preparat trzymałam na włosach tyle ile trzyma się farbę czyli jakieś 30-40 minut. Po zmyciu aktywatora nie czułam w ogóle, że coś się zmieniło i byłam przekonana, że wyjdzie z tego jeden wielki klops. Nie poddałam się jednak i przeszłam do kroku drogiego czyli stabilizatora i trzymałam go na włosach tez jakieś 30 minut. Po tym kosmetyku poczułam już na włosach różnicę i po wysuszeniu włosów było widać, że końce są bardziej gładkie, mniej poszarpane i zdecydowanie mniej się plątały. 


    Prawdziwa rewolucja przyszła jednak po zastosowaniu regeneratora. Nałożony na włosy przed kolejnym myciem i przytrzymany pod czepkiem na 20 minut sprawił, że pierwszy raz od dawna nie nałożyłam serum wygładzającego na końcówki. Oczywiście włosy nie wyglądają jak nowe i jakby nigdy nie przeszły drastycznej dekoloryzacji, ale wyglądają zdecydowanie lepiej i nie sprawiają już większych kłopotów. Dlatego jeśli macie mocno zniszczone włosy i potrzebujecie je "przetrzymać", bo nie chcecie drastycznie ich ścinać na raz tylko stopniowo, to Ultraplex marki Joanna może Wam w tym pomóc. Włosy po jego zastosowaniu nabierają nieco więcej blasku, nie plączą się tak bardzo i są zdecydowanie gładsze. Nie oczekujmy jednak, że zniszczone włosy będą jak nowe, takiego efektu nie da nam żaden kosmetyk. Cena tego zestawu to około 30zł :) Regenerator można tez kupić w wersji 100ml Na pewno dostaniecie je w drogeriach Jaśmin i w sklepie internetowym marki Joanna. Ja na pewno co jakiś czas skuszę się na ten zabieg :)

    Buziaki
    Ada :)

    Jak się pozbyć zaskórników | Duet do zadań specjalnych | Madara maseczki Detox i Peel

    $
    0
    0
    Miłość do marki Madara zawdzięczam Czarszce. To ona sprawiła dzięki swoim opiniom, że skusiłam się na krem do twarzy, następnie na krem tonujący (to jest mój święty Graal naturalnego wyglądu makijażu), a teraz skusiłam się na dwupak maseczek, które Paulina również chwaliła i wiem, że nie tylko ja jej uległam (Jaskółko pozdrawiam Cię ciepło <3)  Najbardziej zależało mi na maseczce peelingującej, ale duo wypadało korzystniej cenowo więc wiecie jak to jest - żal było nie wziąć. Zwłaszcza, że ich kosmetyki są z rodzaju tych rzeczywiście dobrze "zrobionych" i pomyślanych, bo na prawdę trudno jest trafić na bubel. Dodatkowo kuszą pięknymi zapachami i opakowaniem.

    Obie maseczki wypróbowałam już pierwszego dnia. Wręcz nie mogłam doczekać się wieczoru! Nie wiem czy też podzielacie moją przypadłość, ale ja bardzo ekscytuje się nowymi kosmetykami. Żeby jednak nie było tak różowo maseczki miały do wykonania zadanie bojowe - unicestwić pryszcza, który wyszedł mi centralnie na policzku, był różowy i dorodnie rozlazły... Zapewne każdy interesant odwiedzający mnie w pracy, zamiast skupić się na tym co do niego mówię, gapiłby się na tego Stefana...


    Moja tajna broń w walce o piękna, czystą i promienną cerę wygląda dosyć niepozornie oraz kusi zapachem. Obie maseczki to zgrabna tubka w pistacjowym kolorze o pojemności 60ml. Zarówno maseczka błotna, która każdemu kojarzy się z niezbyt przyjemnym zapachem, jak i lekki peelingujący mus pachną cudownie! Rozwijają pod wpływem ciepła delikatne nuty lawendy, ziół i owoców. Szczerze mówiąc - nie spodziewałam się tego. Zazwyczaj maseczki błotne dają po nosie błotem i mułem, a te peelingujące kwasem. Tutaj mamy idealne połączenie niezbędne dla wieczornego relaksu. 

    MÁDARA Aktywna rozjaśniająco peelingująca maseczka AHA 

    Jest to maseczka rozjaśniająco – peelingująca, która ma dać nam natychmiastowy efekt rozświetlający skórę za sprawą aktywnych kwasów. Zawarte w składzie kwasy AHA, witamina C z owocu pigwy połączone z aktywnym kwasem mlekowym skutecznie złuszczają martwy naskórek, stymulując regeneracje komórek, dając efekt promiennej i gładkiej skóry. Szczególnie polecana jest osobom z poszarzałą, pozbawioną blasku, zmęczoną skórą, z widocznymi oznakami starzenia, zmarszczkami, przebarwieniami, trądzikiem, zanieczyszczonymi porami.

     
    EFEKTY:
    1. Usuwa martwe komórki i odsłania promienną i gładką powierzchnię skóry
    2. Złuszcza naskórek stymulując regenerację i odnawianie się komórek
    3. Rozjaśnia skórę, zmniejsza widoczność przebarwień związanych z wiekiem oraz zmarszczek
    4. Odblokowuje pory dla lepszego oczyszczenia
    5. Poprawia absorpcję przez co zwiększa efektywność innych kosmetyków pielęgnacyjnych

    Skład: Woda, kwas mlekowy, gliceryna roślinna, hydrolat z lawendy wąskolistnej, galaktoarabinian (polisacharyd), ekstrakt z korzenia konjaku (dziwidła), wodorotlenek potasu, mika (CI 77219), ekstrakt z owoców pigwy, ekstrakt z owoców dzikiego bzu, aromat, dwutlenek tytanu (CI 77891), Ethyl Lauroyl Arginate HCl (produkt kondycjonujący), guma ksantanowa, limonen

    MÁDARA Ultra oczyszczająca maseczka DETOX

    Ta głęboko oczyszczająca maseczka zawiera w swoim składzie błoto z leśnego jeziora, które bogate jest w minerały, glinkę oraz algi. Dzięki tym składnikom skutecznie zwęża pory, oczyszcza i pielęgnuje, pozostawiając skórę świeżą, matową i odżywioną.


    EFEKTY
    1.    Oczyszcza:  absorbuje nadmiar sebum,  ściąga pory,  przyspiesza gojenie wyprysków
    2.    moc błota wiąże toksyny oraz metale ciężkie i pomaga w ich usunięciu
    3.    Odnawia: eliminuje ślady trądziku i drobnych zapaleń
    4.    Odżywia: dostarcza pierwiastków śladowych i witamin dla uzyskania promiennej i zregenerowanej cery
    5.    Nawilża: koloidalna struktura błota pomaga w utrzymaniu odpowiedniego poziomu nawilżenia skóry
    Skład: Sapropel Mud, Kaolin, Illite Alcohol, Lavendula Angustifolia (Lavender) Floral Water*, Montmorillonite, Lactic Acid, Olea Europea (Olive) Fruit Oil*, Algae Extract, Nasturtium Officinale (Watercress) Leaf Extract*, Xantan Gum, Limonene**, Linalool**.

    Maseczke Peel oraz Detox stosuje w duecie, ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby używać ich osobno. Nikt tak dobrze jak Wy same nie zna Waszej skóry i jej potrzeb dlatego nie narzucam Wam mojej metody.  Pierwszym moim krokiem do pięknej cery jest Maseczka Peel. Nakładam ja równą warstwą i trzymam na skórze około 10 minut. Pamiętajcie jednak, że częstotliwość, jak i długość trzymania maseczki musicie dostosować do tego jak reaguje Wasza skóra. Po zmyciu tego bajecznie pachnącego kosmetyku skóra rzeczywiście jest rozjaśniona, wygładzona i nabiera zdrowego blasku. Mam tez wrażenie, że kwasy trochę odblokowują pory i wstępnie zasusza syfki, dzięki czemu maseczka Detox, która jest drugim krokiem może sobie z nimi lepiej poradzić.


    Następny krok, jak już wspomniałam to maseczka Detox. Należy ją starannie rozprowadzić w newralgicznych miejscach - u mnie jest to środek twarzy i centralna część policzków. Tak, jak w przypadku maseczki peelingujacej trzymam ja na twarzy około 10-15mint i zmywam ciepłą wodą. Ta maseczka dosyć szybko zastyga i lekko ściąga skórę więc chcąc nie chcąc poczujecie ten właściwy moment ;D Detox to pierwsza maseczka, która zdetronizowała maseczkę Himalya. Ten błotny gagatek pachnący lawenda po mistrzowsku oczyszcza skórę i zwęża pory, a na dodatek zasusza syfki tak, że na drugi dzień prawie nie ma po nich śladu! Dzięki niej prawie całkowicie pozbyłam się Stefana! Czerwona gula tak skutecznie zaczęła się wchłaniać, że nie musiałam używać korektora.


    Oprócz walki z okazyjnymi wypryskami na mojej twarzy duet ten pomaga mi w walce z zaskórnikami. Problem ten można zniwelować prawie o zera dzięki systematycznej pielęgnacji, a te maseczki to dwa niezbędne składniki w tej walce. Aby uniknąć powstawania czarnych kropek na nosie lub brodzie trzeba skórę systematycznie złuszczać i oczyszczać. Gdy to zaniedbamy wągry wracają na swoje miejsce, dlatego tak ważne jest znalezienie skutecznych kosmetyków. Ten duet wart jest Waszej uwagi i nie tylko ja to potwierdzę :) Pamiętajcie jednak, że mamy do czynienia z kwasami owocowymi. Przy korzystaniu z maseczki Peel koniecznie smarujcie cerę w ciągu dnia kremem z filtrem! Obie maseczki kupicie w sklepie internetowym Matique. Za 12,5ml zapłacimy 28,99zł, za 60ml 99,99zł Dwupak to koszt 149zł za dwie tubki po 60ml <klik> :)

    Buziaki
    Ada :)

    Nowości miesiąca | Wrzesień 2016 | Wittchen, AsianBox 3, Mel by Melissa, Stilgut, ProsperLabs, Hairvity, Deichmann, Klairs, The Face Shop i inni

    $
    0
    0

    Cześć i czołem, kluski z roladą (kluski dla mnie są tylko jedne - śląskie, a w rosole pływa makaron czyli po mojemu - nudle)! Jak zwykle z początkiem kolejnego miesiąca mam dla Was porcję nowości zgromadzonych w miesiącu poprzednim. We wrześniu chyba udało mi się ograniczyć ilość kupowanych malowideł i innych kosmetyków, ale to wcale nie oznacza, że nie rozwaliłam skarbonki. Niestety taki chyba już mój urok, że pieniądze uciekają z mojego portfela gdzie tylko mogą i teraz się modlę o to, żeby Arek nie przeczytał tego wpisu, bo jeszcze się rozmyśli czy aby na pewno chce ze mną egzystować już tak na zawsze na tym ziemskim padole.

    Jak powszechnie wiadomo - kobieta zawsze sobie znajdzie pretekst żeby jakąś rzecz wymienić na nową. W moim przypadku sprawa miała się tak, że zaczęłam kupować mniejsze torebki w trosce o kręgosłup. Niestety mój portfel zajmował w nich zbyt dużo miejsca, więc wymyśliłam sobie, że czas na nowy model mimo tego, że tamtemu nic nie brakowało i trzymał się całkiem dobrze. Wybór padł na portfel Wittchen, bo na ich stronie był kiermasz i mogłam go kupić prawie 100zł taniej ;D Teraz się modle o to żeby wystarczył mi na lata, bym mogła lepiej uzasadnić jego zakup.

    Kolejnym powodem do tego, by z mojego portfela ulotniło się trochę pieniędzy było buszowanie po necie w poszukiwaniu promocji na baleriny marki Zaxy. Na moje nieszczęście znalazłam okazję, której nie mogłam zmarnować - Mel by Melissa za 50zł w sklepie internetowym Mall.pl No i tym oto sposobem zamiast Zaxów mam pachnące Mele w jesiennym kolorze :3

    Tym razem staram się być dokładna i układam chronologicznie wszystkie moje paczki (medal z kartofla za przygotowanie proszę) Zatem kolejną paczka, która się u mnie pojawiła była niespodzianka od Rarebeautymarket.com. W niej znalazłam maseczkę do twarzy marki The Face Shop, krem BB Klairs, mydełko Foamers oraz coś dla duszy czyli książka Charlotte Cho i herbata imbirowa w galaretce ;D

    Teraz czas na mała zbieraninę czyli 3w1. Skończył mi się puder perłowy pod oczy więc poczyniłam małe zakupy w sklepie Biochemia Urody. Oprócz pudru wrzuciłam do koszyka serum z retinolem 2%, bo już lada moment rozpoczynam swoją jesienno - zimową pielęgnację przeciw z marszczkom. Oprócz tego dotarły do mnie dwa kremy marki Aqua Pi, dzięki którym mam pozostać piękna i młoda. Został nam już tylko do opisania ten niebieski klocek, który klockiem nie jest :D Wyposażyłam się w porządną obudowę na telefon wykonana ze skóry. Nie zawsze mogę mieć telefon w kieszeni, a taka obudowa, a właściwie kabura na telefon świetnie go chroni przed zarysowaniami, gdy wala się w torebce :) Dostaniecie je na stronie Stilgut.pl

    Myślałam, że ten post nie będzie tasiemcem, ale chyba jednak mój plan legł w gruzach. Na pocieszenie, już w tym momencie informuję, że zbliżamy się do końca :)
    Jesień to okres, w którym wspomagam swój organizm suplementami diety. Chodzi mi głownie o kondycje włosów i paznokci. Tym razem testuję preparat Hairvity(Hairvity.pl)  czyli połączenie witamin i kolagenu.  Oprócz tego zaopatrzyłam się w coś co pobudzi metabolizm, bo nie ma co ukrywać, że praca urzędnika = ciastka (piekarnia w sąsiedztwie, to nic dobrego) ciekawe czy to Afrykańskie Mango marki Prosperlabs (prosperlabs.pl) pomoże mi opanować chęć na słodkości.


    Nad ciuchami się nie będę rozpisywała, jaki są - każdy widzi :) Jestem z nich zadowolona i wygodnie mi się w nich śmiga. Odnośniki znajdziecie pod zdjęciem.

    Ostatnia paczka, która do mnie dotarła jest AsianBox numer 3 :) Zamieszczam ją we wrześniowych nowościach, bo wtedy go zamawiałam i chcę się nim zwyczajnie pochwalić. Jest to pierwsze tego typu pudełko, na które się skusiłam i jestem mega zadowolona z zawartości . Według mnie, jest to najlepsza edycja do tej pory. Jeśli chcecie osobnego posta z opisem tego pudełka, to koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)


    Ba dum tss! Dotarliśmy do końca. Kłaniam się nisko wszystkim tym, którzy dotarli do końca tego wywodu. 

    P.S. Myślicie, że kanał na YT to dobry pomysł? Noszę się z ta myślą już chyba od pół roku, ale nie wiem czy się do tego nadaję i czy mój sprzęt to udźwignie. Jeśli oglądaliście mojego Snapa, albo Instastories, to dajcie znać, jak to widzicie. 

    Buziaki
    Ada

    Tidestore.com - Przegląd

    $
    0
    0
    Co jakiś czas u mnie pojawia się post o sklepach chińskich. Dla nich to reklama i sposób na pozycjonowanie strony, a dla mnie jest to okazja aby złowić parę groszy, które przeznaczam na zakup kosmetyków koreańskich. Dzisiaj po dość długiej przerwie mam dla was kolejny post i tym razem jest to przegląd ubrań firmy Tidestore.Jest to internetowy,  sklep z ubraniami, butami, akcesoriami do włosów, biżuterią oraz innymi dodatkami takimi jak torebki, plecaki i portfele. Asortyment jest bardzo podobny, do innych chińskich sklepów, co oznacza bardzo duży wybór, niezależnie od kategorii! Ceny w tym sklepie są różne, w większości niskie, ale buty niestety mają moim zdaniem ceny z kosmosu. 

    Zazwyczaj pokazuję asortyment z działu damskiego. Tym razem przedstawiciel sklepu zażyczył sobie prezentację produktów z działu męskiego. ze szczególnym uwzględnieniem bluz kategoria: cheap men hoodies (http://www.tidestore.com/Wholesale-Mens-Hoodies-105938/ oraz obuwia kategoria: cheap mens shoes (http://www.tidestore.com/Wholesale-Mens-Shoes-105958/). Wybrałam zatem co ciekawsze modele i wstawię Wam je poniżej. W sumie nie jest, to głupi pomysł, bo zawsze w sytuacji kryzysowej, gdy nasz mężczyzna zaczyna marudzić na to, że dokonałyśmy kolejnych zakupów możemy mu podstawić pod nos bluzę, koszulkę, cokolwiek i tym sposobem go nieco udobruchać ;D

    Wybrałam kroje i wzory należące do tych najbardziej "standardowych" Nr1:http://www.tidestore.com/product/Solid-Color-Polyester-Zip-Front-Mens-Casual-Hoodie-12422906.html to taki najbardziej klasyczny przykład bluzy. 2:http://www.tidestore.com/product/Patchwork-Lace-Up-Gradient-Color-Mens-Hoodie-12457528.html  Ten wzór jest trochę bardziej innowacyjny i nie każdemu facetowi takie "bohomazy" się spodobają, ale uwierzcie mi, że w tych chińskich sklepach, są większe dziwolągi modowe :D 3: http://www.tidestore.com/product/Patchwork-Stand-Collar-Single-Breasted-Mens-Casual-Hoodie-12425784.html

     Jaki but jest, każdy widzi. Niestety ta kategoria w sklepie należy do najdroższych, co absolutnie moim zdaniem nie przekłada się na jakość.  1; http://www.tidestore.com/product/Concise-Lace-Up-Suede-Thick-Mens-Shoes-11568871.html Nie ma mowy tutaj o skórzanych butach, a przeliczając na złotówki ceny tychże tutaj prezentowanych wychodzi właśnie tyle, co skóra na promocji w znanych nam sieciówkach. 2:http://www.tidestore.com/product/Casual-Plain-Lace-Up-Mid-Cut-Upper-Mens-Sneakers-12227817.html Dlatego moim zdaniem nie warto zamawiać butów w chińskich sklepach internetowych, bo cena jest dość wysoka, jakość taka sobie, a rozmiarówka jest często zaniżona i trudno trafić dobrze.  3: http://www.tidestore.com/product/Stylish-Lace-Up-Round-Toe-Mens-Oxford-11931898.html

    Dwa lata temu miałam okazje zamówić u nich dwie rzeczy. Jedna z nich okazała się inna niż na zdjęciach. Miała dziwny krój i materiał, który niemiłosiernie się gniótł. Szybko wylądowała w koszu na śmieci, a druga bluzka jest ze mną do dzisiaj. Nic się z nią nie dzieje, wygodnie się nosi i bardzo ładnie wygląda. Trzeba uważnie czytać opisy ubrań, sprawdzać rodzaj materiału, wymiary aby nie utopić pieniędzy w błocie. Najbezpieczniej jest zamawiać ubrania, które już ktoś kupił i wstawił "real photo" Polecam także biżuterię, bo ta zawsze jest ok, a wychodzi taniej niż w sieciówkach :)

    Buziaki
    Ada :)


    Ulubieńcy miesiąca | Wrzesień 216 | Klairs, Madara, Biochemia Urody, Biovax, Annabelle Minerals, Bell

    $
    0
    0

    Nowości i ulubieńcy miesiąca to zdecydowanie najbardziej popularne posty. Nawet plastry na wągry ich nie pobiły wejściami :D Nie mogłabym Wam odmówić tej przyjemności dlatego dzisiaj, mimo małego poślizgu przedstawiam Wam ulubieńców września. Skromni, bo skromni, ale ważne, że są. Przez ostatnie miesiące jestem dość monotematyczna i sięgam zazwyczaj po t same kosmetyki, a bardzo się staram nie pokazywać Wam co miesiąc tego samego dlatego wygląda, to jak wygląda ;D

    Dla odmiany zacznę od pielęgnacji. Tym razem pokażę Wam produkty do włosów, bo o nich raczej mało wspominam. Pierwszym ulubieńcem, który nikogo nie powinien dziwić, jest maska do włosów Biovax z olejami. Ma ona przepiękny zapach <3 chyba najładniejszy ze wszystkich serii. Oprócz pięknego zapachu cenię ją sobie także za odżywcze działanie na włosy. Z tej marki mogę wam także polecić odżywki do włosów BB 60 sekund :)

    Drugim włosowym ulubieńcem jest olejek na końcówki marki GlissKur. Wyjęłam go z szuflady bez przekonania, ale jako zabezpieczenie końcówek sprawdza się bardzo fajnie, zapobiega puszeniu i ma ładny zapach. Oprócz oczywistych silikonów, ma w składzie dosyć wysoko olej słonecznikowy i arganowy czego się nie spodziewałam. Jestem nim miło zaskoczona i nie mam zamiaru sięgać po inne serum w najbliższym czasie:)


    Jeśli chodzi o kolorówkę, to towarzystwo mamy mieszane. Jest kilka nowości, ale mam też dwa odgrzewane kotlety. Jednym z nich jest cień do powiek Annabelle Minerals. Swego czasu używałam go namiętnie, później trochę o nim zapomniałam i powrócił na nowo. Rzekłabym, że odrodził się niczym feniks z popiołów ;D Ma on satynowe wykończenie więc idealne nadaje się do podkreślania łuku brwiowego. Ładnie go rozjaśnia, a ten satynowy poblask bardzo subtelnie rozświetla i uwypukla to miejsce.

    Puder perłowy, to obowiązkowy punk w moim makijażu twarzy. Używam go do utrwalania korektora pod oczami. Ma on działanie utrwalające, rozjaśniające i co najważniejsze - pielęgnujące. Absolutnie nie wysusza delikatnej skóry w tej okolicy. Tym razem skusiłam się na puder ze sklepu Biochemia Urody. Moim zdaniem jest on lepszy od pudru perłowego ze sklepu Naturalne Piękno i wychodzi korzystniej cenowo. 

    Kolejnym ulubieńcem jest korektor pod oczy marki Bell z limitowanej edycji dla Biedronki. Kupiłam go z ciekawości, bo dziewczyny na insta pokazywały, że jest bardzo jasny i kosztował tylko 8zł. Okazało się, że jest on całkiem całkiem. Ma średnie krycie, nie wysusza okolicy pod oczami, wygląda bardzo naturalnie i nie zbiera się w zmarszczkach. Pełen szacun :) aż szkoda, że to limitka


    Ostatnim ulubieńcem jest duet, czyli pokazywany już Wam do porzygu krem tonujący Madara i krem BB marki Klairs. Mieszam je ze sobą dzięki czemu uzyskuje naturalny, ale lekko kryjący makijaż. Dodatkowo krem BB marki Klairs rzeczywiście w jakimś stopniu reguluje wydzielanie sebum, bo świece się po tej mieszance mniej, niż w  przypadku połączenia kremu tonującego z Misshą Perfect Cover :)

    To by było na tyle jeśli chodzi o ulubieńców :) Koniecznie dajcie znać, które z tych kosmetyków znacie, i jak się Wam sprawdziły. 

    Buziaki
    Ada

    Facet vs naturalny krem nawilżający do twarzy | Jak przekonac faceta do używania kremu, kóry nie ma napisu MEN? | DR. KONOPKA'S: AKTYWNY KREM PRZECIWZMARSZCZKOWY

    $
    0
    0
    Wydawałoby się, że przekonanie faceta do używania kremu do twarzy to syzyfowa praca. Moim zdaniem te czasy już dawno minęły i każdy facet (nawet mój ojciec) coś tam na te swoje dumne oblicze nakłada. Problem jednak często tkwi w jakości danego smarowidła i nierzadko słyszymy, że tu jakiś syfek wyskoczył (O matko! Co począć?) albo, że te wągry takie obleśne i nie można się ich pozbyć, a w przypadku cery suchej ciężko o komfort i dostateczne nawilżenie. W takiej sytuacji my- znawczynie tematu musimy podjąć odpowiednie kroki ku temu, aby nasz facet przekonał się, że naturalne kremy, to samo dobro, nie śmierdzą trawą, nie są ze smalcu, i co najważniejsze - nie są tylko babskie.

    Arek, to typ faceta, który lubi o siebie dbać. Od zawsze używał kremów do twarzy, ale tylko tych z napisem MEN i niestety jego skóra ani nie była dobrze nawilżona, ani w dobrej kondycji. Konsystencja żelu, która jest powszechna w męskich kremach nie jest zbyt treściwa, przez co suche skórki gościły na jego twarzy prawie zawsze, a zimą, to już była totalna katastrofa. A żeby całkiem dowalić do pieca - jego nos był istna kolonią wągrów i to takich dorodnych. Na szczęście poznał mnie ;D i dzisiaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej (no dobra, wągry nadal ma, ale już nie TAAKIEEE :p )

    Przekonanie go do tego, że potrzebuje dobrego kremu bez parafiny i silikonu, ale za to z bogatym składem w oleje i substancje pielęgnujące nie było trudne. Problem tkwił w tym, żeby znaleźć krem, który ładnie pachnie, nie wygląda obciachowo po wyjęciu z torby treningowej i nie zostawia tłustej warstwy na skórze jednocześnie dobrze ją odżywiając. Poszukiwania były bardzo trudne, kilka kremów zostało odrzuconych za zapach, ale znalazł się na szczęście jeden, który go zadowalał. Niestety według niego nie posiadał zbyt ekonomicznej ceny, dlatego też nie sięga po niego zbyt regularnie...

    W sklepie internetowym Kalina trafiłam na nowość, która zaciekawiła mnie ze względu na skład i atrakcyjna cenę. Mowa tutaj o serii kremów do twarzy marki Dr. Konopka. Opakowania ma bardzo proste, a w zasadzie niezbyt rzucające się w oczy i pomyślałam, że może to być dobry wybór. Ich cena to tylko 18,55 więc gdyby Arkowi się nie spodobało, to nie straciłabym wiele :) Zdecydowałam się na wersje przeciwzmarszczkową Dr. Konopka Aktywny Krem Przecizmarszczkowy, bo ma bogaty skład, jest bardziej nawilżająca, zawiera olej z pestek malin, który reguluje pracę gruczołów łojowych, a tego mój mężczyzna właśnie potrzebuje. Myślałam też nad wersją z olejem rokitnikowym, ale bałam się, że jego zapach nie będzie zbyt przyjemny.



    DR. KONOPKA'S: AKTYWNY KREM PRZECIWZMARSZCZKOWY
     zawiera tajemnicze ekstrakty oznaczone jako Nr 49 i Nr 54 Dr. Konopki oraz olej z maliny. Krem ma za zadanie nasycać skórę witaminami, minerałami i mikroelementami, odżywiać ją i nawadniać, aby zapobiec starzeniu. To wszystko w  połączeniu z olejkiem maliny stymuluje regenerację i przywraca naturalną równowagę skóry, pozostawiając skórę jędrną i sprężystą.

    Jak już wspomniałam wcześniej, opakowania kosmetyków Dr. Konopka są bardzo skromne i nie porywają swoja urodą. Pojemność słoiczka, to standardowe 50ml. Porwać za to może Was jego zapach. Wersja malinowa posiada delikatny, owocowy aromat, który nie tylko mi przypadł do gustu, bo Arkowi również bardzo się spodobał, a to jeszcze bardziej zachęciło go do jego używania.


    Konsystencja kremu malinowego jest zbita i przypomina krem Nivea. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie tłustego i ciężkiego mazidła, ale prawda jest zupełnie inna. Rozsmarowuje się bardzo przyjemnie i nie pozostawia na skórze tłustego filmu. Rzekłabym , że natychmiast się wchłania. Od tego momentu wiedziałam, że ten krem to będzie strzał w 10. Fececi nie lubią kosmetyków, które się "lepią"


    Działanie? Ja smarowałam się nim tylko raz, ale czułam, że przyjemnie nawilża skórę. Arek potwierdza moje "pierwsze wrażenie". Pozbył się suchych skórek, krem go nie zapycha, nie powoduje, że pory stają się wielkie niczym dziury na księżycu, a co najważniejsze odżywia skórę na tyle, że poprawił się jej koloryt. Od razu widać, że jest zdrowsza i odpowiednio traktowana :D Innych cudów nie czyni, ale najważniejsze jest to, że swoja podstawową funkcje spełnia wzorowo. Do kolejnego zakupu Arka przekonuje także cena, bo był miło zaskoczony, że kosztuje tylko 18,55zł a nie 36, jak jego ulubiony krem marchewkowy. Czuję zatem, że marchewka pójdzie w odstawkę...

    Jak przekonać faceta do kremu naturalnego? Trzeba znaleźć taki, który ma dobry skład, ma przyjemny zapach i nie ma tłustej konsystencji. Dodatkowym plusem będzie proste opakowanie, które nie sugeruje, że krem jest babski. Praca ta jest trudna, ale jak widać nie jest nie do wykonania. Znacznie trudniej jest przekonać faceta, który w ogóle niczym się nie smaruje... To już moim zdaniem stan umysłu...

    Buziaki
    Ada

    Relacja | Otwarcie sklepu Helfy w Katowicach 06.10.2016 | Bujna Restobar

    $
    0
    0
    Dzisiaj dość rzadko spotykany post na moim blogu. Relacje, które do tej pory pojawiały się na moim blogu dotyczyły różnego rodzaju spotkań blogerów. Najczęściej są to te, które sama organizuję, bo całe te przygotowania dodają mi mnóstwo pozytywnej energii. Zadowolone twarze uczestniczek, to dowód na to, że odwaliłam kawał dobrej roboty. Taki sam, a nawet lepszy kawał dobrej roboty wykonali właściciele sieci sklepów Helfy przygotowując lokal przy ul. Młynskiej 17 na powitanie pierwszych gości. Ogromnie ciesze się z tego, że zostałam zaproszona przez nich w tym szczególnym dniu, bo na żadne otwarcie nie czekałam tak bardzo, jak na to.

    Sklep Helfy nie jest dla mnie nowością. Znam go już od bardzo dawna i do tej pory mogłam  pooglądać ich asortyment jedynie w sklepie internetowym. Od zawsze marzyłam, by powąchać wszystkie te indyjskie i arabskie perfumy w olejkach, pooglądać na żywo bogaty zbiór naturalnych olei i maseczki w proszku. Zazdrościłam wręcz koleżankom z Wrocławia i Krakowa, że mają te wszystkie cuda na wyciągniecie ręki. Na szczęście Helfom udało się otworzyć własna filię na Śląsku, a ja juz jestem szczęśliwa posiadaczką bajecznych perfum i kilku innych drobiazgów.

    Jak już wspomniałam sklep Helfy w Katowicach mieści się obok dworca, przy ulicy Młyńskiej 17, a dokładnie w oficynie przy Młyńskiej 17 (to jest ważna informacja, bo można Helfy przeoczyć). Ich lokal sąsiaduje z uroczą knajpką. Właściwie, to dzielą się przestrzenią, więc przy okazji zakupów można także smacznie zjeść. Bujna wegetariańsko-wegański restobar, bo to właśnie o nim mowa jest rodzinnym biznesem. Właścicielka, jej maż i czworo dzieci to wegetarianie z 30 letnim stażem. Chcą pokazać, że street food może być zdrowy i smaczny. Co można zjeść w Bujnej? Sercem menu są pożywne wrapy w cenach 12-16 zł – do wyboru w tortillach: naturalnej, pomidorowej lub szpinakowej (porcja jest tak solidna, że dałam radę wcisnąć w siebie tylko połowę) oraz Soj Dogi , czyli nic innego jak bułka, parówka sojowa, ogórek, sałata i sosy. Całość prosta i smaczna, a do tego niedroga, bo za jedyne 5 zł. Słodkożercy również znajdą tam coś dla siebie. W ofercie nie brakuje pysznych ciast, deserów oraz koktajli na mlekach roślinnych. Trzeba po prostu się tam wybrać i posmakować! Mówię to ja, mięsożerca, któremu wszystko smakowało i obżarł się należycie :D

    Wróćmy jednak, do tego co wszystkie lubimy najbardziej, czyli do kosmetyków. Muszę podziękować Pani Małgosi za miłe przyjęcie, oprowadzenie po sklepie za te masę informacji na temat kosmetyków i samych Helfów. Od niej dowiedziałam się, że właściciele sklepu po pierwsze produkty z Indii podróżowali samodzielnie! To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Bez niej pewnie kręciłabym się, jak dziecko we mgle wśród tych wszystkich dobroci. Oprócz produktów zagranicznych znajdziemy tu także produkty rodzime, jak np. wspaniałe Sylveco, kolorówke Felicea, Sadza Soap oraz półprodukty kosmetyczne i naturalne mydełka.

    Najwięcej czasu spędziłam przy polkach z perfumami arabskimi i indyjskimi w olejku. Od dawna marzyłam żeby zaopatrzyć się w jeden z nich. Wybór był bardzo trudny. Zapachów jest całkiem sporo, każdy inny i bardzo trudno było mi zapamiętać, który z nich mi się podobał najbardziej. Wyboru dokonałam dopiero w drugim podejściu, gdy nos nieco mi odpoczął. Wzięłam ze sobą dwa zapachy dla mnie: Aphrodesia i Sandra oraz jeden kupiłam dla Arka o nazwie Silver (nazwa tutaj nie jest przypadkiem, ale to inna historia :D)

    W sklepie Helfy oprócz kosmetyków znajdziecie również szeroki wybór zdrowych produktów spożywczych. Są tu wszelakie suplementy diety (polecane dla wegan i wegetarian), orientalne przysmaki, specyfiki wzmacniające odporność, produkty bezglutenowe,  wegetariańskie, wegańskie, bezlaktozowe (w tym słodycze) i wiele, wiele innych, o których wcześniej nie miałam pojęcia. 

    Pod koniec spotkania skusiłam się na masaż twarzy. O matko! Jakie to było przyjemne. Jeśli w przyszłości będą jeszcze organizowali tego typu atrakcje, to koniecznie musicie się wybrać! Do mojej cery został dobrany olej marula marki Mohani, który ma właściwości odżywcze i przeciwzmarszczkowe. Dowiedziałam się jednak, że mam bardzo dobrze nawilżona skórę, bo nie chciała zbytnio chłonąc olejku. Fajnie jest się dowiedzieć od osób trzecich, że dobrze dbam o swoja skórę i nie plotę Wam tutaj farmazonów :)


    Na pożegnanie dostałam uroczy upominek. W swojej paczce znalazłam wybrane przeze mnie dwa zapachy perfum, o których wspominałam wcześniej, grzebień do włosów wykonany z drzewa neem (ma właściwości pielęgnacyjne) Oprócz tego znalazłam w środku jeszcze enzymatyczny żel do mycia twarzy (pachnie bosko), próbkę czarnego mydła afrykańskiego i inne drobiazgi. 
    Nie obyło się też bez małych zakupów :) W moje ręce trafiła maska drożdżowa Babuszki Agafii, którą bardzo lubię za działanie i zapach. Kupiłam także mój ulubiony olejek do twarzy Khadi anti - age i wspomniane wcześniej perfumy Silver dla Arka :)


    Jeśli jesteście fankami naturalnej pielęgnacji i zdrowych przysmaków, to koniecznie musicie odwiedzić sklep Helfy. Gwarantuję, że będziecie niesamowicie zauroczone atmosferą tego miejsca i zadowolone z fachowej obsługi. Jeśli natomiast nie macie w okolicy ich sklepu stacjonarnego, pamiętajcie, że możecie wszystkie te rzeczy kupić online w ich sklepie internetowym Helfy.pl

    Buziaki
    Ada :)

    OPENBOX ! | Moje pierwsze pudełko niespodzianka | ASIAN BOX 3 | My Asia A&K Beauty

    $
    0
    0
    Pudełka subskrypcyjne z zawartością - niespodzianką nie są moja domeną. Boję się kupować kota w worku, lubię mieć pewność, że kosmetyki, które do mnie trafią będą przeze mnie używane. Tym razem jednak dałam się skusić. Zachęcona poprzednimi dwiema edycjami, zamówiłam swój egzemplarz "pudełka kosmetycznej szczęśliwości". Mowa tutaj o Asian Box 3, który według mnie jest absolutną petardą! Swoja zawartością pobił poprzednie edycje i nie żałuje wydanej na niego kwoty. Jest to pierwsze moje pudełko, które zamówiłam i jako fanka azjatyckiej pielęgnacji  jestem w pełni uradowana jego zawartością. Zapraszam Was zatem na mój dziewiczy post na temat pudełka pełnego wspaniałych kosmetyków, okraszonego cudowną grafiką, wykonaną przez naszą koleżankę po fachu - Fancy z bloga Być kobietą po mojemu.

    AsianBox No 3, to limitowana edycja pudełka z tylko i wyłącznie kosmetykami azjatyckimi. Tym razem zagościły w nim dwie marki: Holika Holika orar Lioele.  Pudełko zawiera 5 produktów kosmetycznych z czego 4 są pełnowymiarowe, a piątą rzeczą jest wypasiony set miniatur. Jego koszt to 99zł, ale zawartość przekracza kwotę 200zł :) Skoro sprawy techniczne zostały już omówione, czas przejść do prezentacji produktów.

    LIOELEWATER DROP SLEEPING PACK
    Całonocna maseczka  do twarzy w postaci lekkiego żelu firmy Lioele. Ma za zadanie głęboko nawilżać i regenerować skórę w trakcie nocy. Według producenta rano skóra, jest wypoczęta i zdrowo wyglądająca. Zawiera ekstrakty z roślin alpejskich, które dogłębnie pielęgnują i nawilżają skórę. Specjalna formuła zapewnia szybkie wchłanianie nie pozostawiając lepkiej warstwy na skórze. Nie obyło się także bez efektów specjalnych - kosmetyk ten wmasowywany w skóre "wytwarza" kropelki wody.  Maseczka odpowiednia do każdego typu cery. / 49,95zł

     LIOELE DR AMPOULE HYALURONIC ACID
    Ampułka czyli wysoko skoncentrowane, nawilżające serum z zawartością 20% kwasu hialuronowego firmy Lioele. Oprócz tytułowego składnika zawiera w składzie ekstrakty roślinne oraz peptydy działające przeciwzmarszczkowo. Zwiększa jędrność i elastyczność skóry przeciwdziałając procesom starzenia się. Cera ma być gładsza, nawilżona i odżywiona./ 54,95zł


    HOLIKA HOLIKA BABY PET MAGIC MASK PANDA
    Rewitalizująca maseczka Holika na bawełnianej płachcie, ma za zadanie nawilżyć oraz rozjaśnić naszą skórę. Panda na opakowaniu to nie przypadek :) Maska ta ma także wpływać na redukcję zaciemnienia pod oczami. Oprócz tego odżywia skórę, przywraca jej naturalny blask oraz wygląd. /17,95zł


    LIOELE JUMBO CONCEALER
    Wykręcany korektor w kredce marki Lioele, ma delikatną formułę i kremową konsystencję. Ma za zadanie ukryć niedoskonałości, przebarwienia skóry i cienie pod oczami. Jego kolor wpada w żółte tony, nie jest zbyt jasny więc uważam go za dość uniwersalny :) Rozmiar - idealny do torebki /42,95zł


     HOLIKA HOLIKA BLACK SNAIL CARE KIT
    Zestaw produktów z ekstraktem ze śluzu ślimaka. Piękne, czarne pudło skrywa w sobie 4 produkty z czego 3 są miniaturami. Jest to tak zwany "zestaw podróżny" zawierający same niezbędniki do pielęgnacji cery w trakcie urlopu i nie tylko, takie jak maseczka w płachcie, krem do twarzy, toner i emulsję ;) Pojemność poszczególnych produktów jest następująca:  krem (18ml),  emulsja (30ml), oraz toner (30ml). Każdy z produktów zawiera od 45% do 70% ekstraktu śluzu czarnego ślimaka. Wydzielina ta przyspiesza regenerację skóry i ma działanie przeciwzmarszczkowe. / 59.95


    Co myślicie o trzecim wydaniu azjatyckiego boxa? Moim zdaniem ta edycja znokautowała dwie poprzednie. Ja jestem mega zadowolona  z całej zawartości. Wszystkie produkty pielęgnacyjne przydadzą się na 100%, a korektor wyląduje w torebce, bo w okresie jesienno - zimowo - chusteczkowym do poprawek nosa sprawdzi się idealnie. Gdzie można dorwać takie pudełko? W sklepie internetowym http://www.myasia.pl/   Warto także śledzić ich fanpage, bo tam ogłaszana jest informacja na temat kolejnej edycji i data jej sprzedaży. 

    Buziaki
    Ada :)

    P.S.
    Mam ochotę na coś futrzanego w mojej garderobie. Proszę o głosy na temat tego, który ciuszek z prezentowanych jest fajniejszy.  Moje serce najmocniej bije do kamizelki, ale może warto zdecydować się na coś z długim rękawem? Boje się tylko, że będę wyglądała jak czarno-biała lub czarna wersja Wielkiego Ptaka z Ulicy Sezamkowej ;D



    Gdy chcesz zatrzymać czas | Bio IQ, bogate, bio-aktywne serum do twarzy

    $
    0
    0


    Jeśli jesteście tutaj ze mną od dłuższego czasu, to na pewno wiecie, że oprócz naturalnych składów szukam w kosmetykach także działania przeciwzmarszczkowego. Należę do tego grona osób, które nie umieją ze spokojem przyjąć na klatę faktu, że czas ucieka, jestem coraz starsza, a na skórę działa grawitacja. Za wszelką cenę staram się zatrzymać czas odpowiednio się "konserwując" Oprócz starannie wcieranych kremów podstawa mojej pielęgnacji jest serum, którego zadaniem jest potęgowanie działania innych cudownych specyfików.

    Markę Bio IQ znam już od dłuższego czasu. Jest ona stosunkowo młoda, ale podbija serca coraz większej liczby konsumentów. Ja mam nadal przyjemność stosować baardzo wydajny krem do twarzy na noc - recenzja <klik>  a od dwóch miesięcy włączyłam do mojej pielęgnacji także serum tej firmy. 

    Bio-aktywne serum do twarzy, bogate jest w ekstrakty naturalne, które mają silne właściwości przeciwutleniające, dzięki czemu nasza skóra chroniona jest przed działaniem wolnych rodników. Dzięki temu intensywnie regeneruje, odżywia i działa przeciwzmarszczkowo. Jego zadaniem jest przywrócić młodzieńczy wygląd skóry.


    SKŁAD: AQUA, GLYCERIN, COCO-CAPRYLATE/CAPRATE, GLYCERYL STEARATE, CETEARYL ALCOHOL, PARFUM, SESAMUM INDICUM (SESAME) SEED OIL*, CETYL ALCOHOL, MARIS AQUA, POTASSIUM PALMITOYL HYDROLYZED WHEAT PROTEIN, GLYCERYL UNDECYLENATE, ENTEROMORPHA COMPRESSA EXTRACT, XANTHAN GUM, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, SODIUM BENZOATE, CITRIC ACID, ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT,* RUBUS IDAEUS (RASPBERRY) SEED OIL*, SODIUM HYALURONATE, TOCOPHEROL, CAESALPINIA SPINOSA GUM, BETA-SITOSTEROL, LILIUM CANDIDUM FLOWER EXTRACT, HYDROLYZED ALGAE EXTRACT, LINOLENIC ACID, SQUALENE, VITIS VINIFERA (GRAPE) LEAF EXTRACT*, POTASSIUM SORBATE, MEL*, PAPAVER RHOEAS FLOWER EXTRACT, VACCINIUM MACROCARPON (CRANBERRY) FRUIT EXTRACT*, ORYZA SATIVA (RICE) EXTRACT*, PANAX GINSENG ROOT EXTRACT*, CRITHMUM MARITIMUM EXTRACT, NELUMBO NUCIFERA FLOWER EXTRACT*, BENZYL ALCOHOL, DEHYDROACETIC ACID, LINALOOL, LIMONENE, GERANIOL

    Serum otrzymujemy wraz z miłym dla oka kartonikiem, na którym widnieją wszystkie wymagane informacje. Smukły szklany flakon przywodzący na myśl kosmetyki ekskluzywne, kryje w sobie 30 ml produktu. Posiada także funkcjonalny dozownik w w formie pompki o nieco fikuśnym kształcie. Tak, jak w przypadku kremu na noc dozuje ona niewielka ilość produktu, ale w przypadku serum nie stanowi to problemu, gdyż tego rodzaju kosmetyku używa się w mniejszej ilości niż kremu.


    Kosmetyk ten ma postać lekkiego kremu. Rozsmarowuje się bardzo przyjemnie, pod palcami czuć poślizg i niesamowitą gładkość. Coś jakby kremowa baza pod makijaż z dodatkiem silikonu. Wchłania się równie szybko i bezproblemowo nie pozostawiając tłustej warstwy.  Zapach tego kosmetyku jest bardzo delikatny. Trzeba się wwąchać by poczuć pudrowo - kremową nutę.

    Jak już wspomniałam serum ma konsystencje lekkiego kremu i takie też ma działanie.  Zaaplikowane na skórę ładnie ja nawilża, nawadnia i odżywia. Wydaje mi się, że cerze tłustej ten kosmetyk wystarczy sam w sobie, bo jest na tyle bogaty w swej lekkości. Moja skóra po jego użyciu również nie czuje potrzeby by posmarować ja kremem, ale ja lubię ten proces także nie żałuje sobie i tej warstwy odżywienia. Jego specyficzna, gładka konsystencja niczym silikon sprawia, że makijaż ładniej wygląda na twarzy. Dlatego stosuje je na dzień. Nie wiem, który ze składników jest za o odpowiedzialny, ale to daje mu dodatkowego plusa. Po dłuższym stosowaniu widać, że kondycja cery się poprawia, ale przy takiej dawce odżywczych składników trudno o inny efekt. Mam zatem nadzieje, że ta odżywcza bomba zaowocuje późniejszym starzeniem się skóry, a ludzie jeszcze przez długi czas będą myśleć, że jestem o kilka dobrych lat młodsza ;D

    Więcej na temat marki Bio IQ i jej filozofii, serum i poszczególnych składnikach w nim zawartych oraz na temat innych kosmetyków, przeczytacie na ich stronie internetowej <klik>

    Buziaki
    Ada :) 

    Rzęsy jak firany w 4 tygodnie | L'biotica Active Lash serum przyspieszające wzrost rzęs | Efekty po dwóch miesiącach kuracji

    $
    0
    0
    Która z nas nie marzy o rzęsach długich, gęstych i podkręconych aż do nieba? Maskara może oczywiście zdziałać takie cuda, ale jest to efekt chwilowy, a właściwie do pierwszego zmycia ;) Ja teoretycznie nie musiałabym marudzić na swoje rzęsy, bo same z siebie były rzekłabym - nawet dorodne, ale to mnie nie zadowalało w 100% więc zaczęłam sięgać po odżywki. Pokazywałam Wam tutaj już dwie dosyć "egzotyczne" i trudno dostępne pozycje, które spełniły swoje zadanie. Tym razem wybór padł na atrakcyjne cenowo i dostępne w większości drogerii serum marki L'Biotica Active Lash.

    Wiele marek ostatnio wypuszcza swoje wersje odżywek do rzęs. Im więcej ich na rynku, tym atrakcyjniejsze muszą być ich ceny. Nie są to już produkty dla ludzi z grubym portfelem, więc każda z nas może pozwolić sobie na piękny wachlarz długich rzęs. Markę L'biotica znają chyba wszystkie dziewczyny. Jest to zasługa ich bardzo dobrych masek do włosów, ale swego czasu popularne było także ich serum wzmacniające do rzęs w tubce.  Sama się na nie skusiłam w trakcie biedronkowej promocji. L'biotica Active Lash, to jednak zupełnie inny produkt. Został stworzony na wzór innych odżywek zawierających w składzie bimatoprost.

    Serum ActiveLash, pobudzające wzrost rzęs, to skuteczna i bezpieczna odżywka, która sprawi, ze Twoje rzęsy będą bajecznie długie, gęste i wzmocnione. Aktywny składnik serum stymuluje szybszy wzrost rzęs, skutecznie zapobiega ich wypadaniu oraz wydłuża fazę ich wzrostu, pozwalając uzyskać spektakularny efekt pięknych, wydłużonych i naturalnych rzęs już po ok. 30 dniach regularnego stosowania.  
    EFEKT:
    - Długie, gęste i mocne rzęsy
    - Zregenerowane i odżywione brwi
    - Pierwsze efekty już po 4 - 5 tygodniach    
    Dodatkowe substancje aktywne ActiveLash:
    Keratyna - dodatkowo wzmacnia rzęsy, zwiększając ich objętość oraz wytrzymałość
    Panthenol - wpływa na regenerację i odżywienie struktury włosa
    Arginina - pobudza rzęsy do naturalnego wzrostu


    Decydując się na to serum wiedziałam, że zadziała na 100% Wszystko zależało od tego, w jakim tempie moje rzęsy uzyskają satysfakcjonującą mnie długość i od tego, czy specyfik ten podrażni moje oczy.  Jak wiadomo bimatoprost nie jest składnikiem całkowicie neutralnym dla naszego organizmu i zdarzały się przypadki, w których konieczne było odstawienie tego rodzaju kosmetyku.

    Zanim jednak przejdę do szczegółów w postaci tempa wzrostu, reakcji skóry i tym podobnych historii, muszę pochwalić opakowanie tego serum. L'biotica stanęła na wysokości zadania i stworzyła najładniejszą fiolkę ze wszystkich dostępnych na rynku. Prezentuje się ona bardzo ekskluzywnie i elegancko.



    Teraz czas na konkrety. Przez pierwszy miesiąc stosowałam to serum bardzo regularnie w oczekiwaniu na piękne rzęsiaka. Każdego wieczoru, po dokładnym demakijażu i nałożeniu wszelkich smarowideł na twarz, aplikowałam serum na górnej linii rzęs, uważając aby nakładać je cienką warstwą, tak by nic nie spłynęło mi do oka.  Po 4 tygodniach doczekałam się pierwszych efektów - rzęsy były zdecydowanie gęściejsze i minimalnie dłuższe. Nie doznałam tez żadnego uczulenia, podrażnienia, swędzenia powiek i innych tego typu rewelacji.


    Kolejne tygodnie mijały już tylko na tym, że rzęsy stawały się dłuższe i bardziej podkręcone. Stopniowo zmniejszałam częstotliwość aplikowania serum na rzęsy, bo w pewnym momencie przestało mi zależeć już na długości, a chodziło mi tylko o utrzymanie zadowalającego efektu. Obecnie nakładam je 2-3  razy w tygodniu. Rzęsy są długie, gęste i ładnie podkręcone. Zwłaszcza te na lewym oku, które opadały dotychczas pod ciężarem grzywki.

    L'biotica Active Lash serum przyspieszające wzrost rzęs, to bardzo dobry produkt tego typu i jeśli nie boicie się bimatoprostu, to serdecznie je Wam polecam. Spokojnie wystarczy na 3-4 miesiące kuracji, a jego cena oscyluje w okolicach 45-50zł Dostępne jest na pewno w drogeriach Super-Pharm i wiem, że bywa na promocjach z karta Life Style :)

    Buziaki
    Ada :)

    Domowe Spa | BingoSpa z serii Silk (szampon, eliksir do kąpieli, mleczko pod prysznic)

    $
    0
    0
    Seria "Domowe Spa" to był strzał w dziesiątkę. Dzięki niej mogę Wam pokazywać kosmetyki, o których do tej pory zbytnio nie rozpisywałam się na blogu. Wszystko za sprawą przyjaznej formy, bo typowe recenzje nie zawsze bywają ciekawe. Dzisiaj będzie o serii kosmetyków do kąpieli marki BingoSpa. Swego czasu cieszyli się dużą popularnością. Całą serię Silk charakteryzuje piękny, świeży i delikatny zapach. Jest on intensywny i urozmaica zwykłą kąpiel. Posiadane przeze mnie produkty łączy też kolor - delikatny róż i proste, ale miłe dla oka opakowania. Moim zdaniem jest to zestaw idealny do stworzenia sobie w domu atmosfery typowego Spa.


    Proteiny jedwabne mają ogromne podobieństwo, w swoim składzie chemicznym, do protein występujących w skórze i włosach. Ponadto posiadają ładunek elektrostatyczny przeciwny do ładunku skóry i włosów, dzięki czemu sprawiają, że kosmetyk posiadający w swoim składzie proteinę jedwabną silnie przywiera do powierzchni. Główną zaletą protein jedwabnych  jest wiązanie i zatrzymywanie wody w naskórku, a także zwalczanie wolnych rodników. Dlatego kremy nawilżające i balsamy do ciała z jedwabiem sprawią, że skóra będzie jędrna, miękka i gładka. Substancja ta sprawdza się także w pielęgnacji cery tłustej – jedwab skutecznie reguluje pracę gruczołów łojowych.


    SILK ELIKSIR DO KĄPIELI 

    Myślałam, że będzie to kosmetyk całkowicie zbędny, bo rzadko biorę kąpiel w wannie, ale nawet dla tak sporadycznych epizodów warto mieć w łazience coś co sprawi, że ta chwila będzie niesamowitym relaksem.  Płyn, zwany przez BingoSpa eliksirem, ma pojemność aż 500 ml. Ma postać typowego płynu do kąpieli. Aby uzyskać bajeczną pianę o eleganckim zapachu wystarczy wlać do wanny 2 nakrętki. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by użyć go więcej w celu zintensyfikowania zapachu i gęstości piany. 

    SILK MLECZKO POD PRYSZNIC

    To nic innego jak żel pod prysznic o kremowej konsystencji. Dzięki temu masaż podczas kąpieli staje się czymś wyjątkowo relaksującym, a nie tylko zwyczajną, mechaniczną czynnością. Daje delikatną piankę, która również jest wartością dodaną tego produktu. Zapach ma delikatny i elegancji jak pozostałe produkty z tej serii. Robi dokładnie to co powinien, czyli przyjemnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę i  nie przesusza jej. Niestety nie zauważyłam efektu nawilżenia, ale nie o to chodzi w żelu pod prysznic. 



    SILK SZAMPON DO WŁOSÓW

    Skład szamponu nie jest zły choć wiadomo na początku znajdziemy detergenty, substancje myjące, kondycjonujące a dopiero potem dochodzimy do ekstraktów, które maja pielęgnować włosy. Na szczęście szampon to nie odżywka i jego głównym zadaniem jest dokładne oczyszczenie skóry głowy i włosów z kurzu, łoju i środków do stylizacji. Z tej misji moim zdaniem wychodzi zwycięsko. Jego dodatkowym atutem jest to, że nie plącze włosów, nie podrażnia skóry głowy i nie sprawia, że są szorstkie i sianowate. Kolejna istotną rzeczą, szczególnie dla osób o włosach cienkich jest fakt, że nie obciąża włosów u nasady.

    Kosmetyki BingoSpa z serii Silk, również możecie podejrzeć na stronie Oladi.pl. To jedna z największych internetowych galerii. Znajdziecie tam mnóstwo inspiracji, interesujących artykułów i porad. Oprócz tego, dzięki łatwemu wyszukiwaniu produktów z różnych kategorii i możliwości porównania ich poszczególnych ofert z kilkudziesięciu tysięcy sklepów internetowych, można niejednokrotnie mnóstwo zaoszczędzić. Znacie serwis Oladi.pl?

    Buziaki
    Ada



    Sezon na misia czyli futrzaste zamówienie

    $
    0
    0

    W wakacje wspominałam Wam o nowym (dla mnie) sklepie internetowym, który odkryłam. Zamówiłam wtedy przepiękną sukienkę, która pojechała ze mną na ślub Klaudii. Postanowiłam się skusić na coś jeszcze z ich asortymentu. Tym razem zamówiłam coś co mogło okazać się totalną klapą, ale na szczęście tak się nie stało i w sezonie jesienno - zimowym będę chroniona przed zimnem przez przepiękne futerko.


    Zaful nie jest wcale taki nowy na rynku internetowym. Z tego co widziałam ma już dobrych kilka lat. Nie prowadzi jednak tak intensywnej promocji jak SheIn czy Romwei mało, która z Was pewnie o nim słyszała. Jeśli chodzi o jakość ciuchów, to część jest bardzo fajna, ale niestety prawdopodobieństwo trafienia na bubel jest większe niż w przypadku wyżej wymienionych sklepów

    Do okryć wierzchnich na chińskich stronach podchodzę dosyć sceptycznie. Zazwyczaj na zdjęciach wyglądają pięknie, a w rzeczywistości dociera do nas totalny bubel. Tak było z czarną kurtką, która miała ciekawy krój, ale wykonana została z ceraty. Futerko chodziło mi jednak po głowie już od dłuższego czasu i postanowiłam zaryzykować. Kusiła mnie również wizja używania go do zdjęć na bloga i Instagram ;D


    Wybrałam model dłuższy o pięknym srebrno/szarym kolorze. Zastanawiałam się także nad klasycznym brązem, ale szarość jednak wygrała :) ostatnio lubuję się w takich klimatach kolorystycznych. Dłużej nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Zobaczcie sami jak dobrze leży :) Więcej futrzaków znajdziecie TUTAJ



    Podsumowując, z ubraniami bywa różnie szczególnie, gdy nie ma dodanych zdjęć w recenzjach, nie ma dodanych komentarzy lub nie znalazłyście na innych blogach fotek, które mogłybyście porównać.  W ciemno możecie kupować jedynie biżuterię. Tutaj prawdopodobieństwo trafienia na bubel jest bardzo niskie. Jest to koszt 3-4 dolarów, a jakość ta sama co w sieciówce, gdzie trzeba płacić dwa, a czasem trzy razy więcej.
    Znacie ten sklep internetowy? Macie z nim jakieś doświadczenia?

    Buziaki
    Ada :)

    Kosmetyczny Halloween | Jason z Piątku 13 w wersji beauty | The Face Shop Maseczka z peptydami

    $
    0
    0
    Sezon na Halloween w pełni. Na blogach i YT dziewczyny prześcigają się w walce na pędzle i najbardziej pomysłowe charakteryzacje. Mnie zaś zapaliła się żarówka pomysłowości nad głową, doznałam swoistego oświecenia i zrozumiałam, że wcale nie trzeba dużego nakładu finansowego, by wystraszyć kogoś w halloweenowy wieczór. Ha! Nawet można mieć 2w1, czyli wystraszyć kogoś dbając o urodę jednocześnie! Jedyne czego potrzebujemy, to dobra maseczka w płachcie ;) Dzisiaj opowiem wam o takiej jednej z peptydami pochodzenia koreańskiego :)

    Rzadko używam maseczek w płachcie. Powód? Zazwyczaj są mi za duże i nachodzą aż na włosy co mnie trochę denerwuje, ale oprócz tego nie mam im nic do zarzucenia. Materiałowa płachta powoduje, że maseczka nie wysycha tak szybko na skórze i może z powodzeniem działać na nią dobroczynnie przez 30 minut. Zawsze po takim zabiegu widać różnicę, a skóra jest nawilżona i promienna. Azjatycka pielęgnacja już rozgościła się w naszych łazienkach i kosmetyczkach na dobre. Coraz więcej z Was sięga po kosmetyki z Korei czy Japonii. Ja już zgłębiam jej tajniki od dobrych 3 lat, a pierwsze spotkanie z koreańskimi kosmetykami zaczęłam właśnie od maseczki w płachcie.

    Maseczka do twarzy The Face Shop z peptydami ma działanie przeciwzarszczkowe. Peptydy to związki, które pomagają wzmocnić i odbudować skórę i spowalniają procesy starzenia.  Ostatnio mam hopla na ich punkcie i prawie wszystkie kosmetyki pielęgnacyjne do twarzy zawierają te składniki ;D
    Skład: Water, Propanediol, Alcohol Denat., PEG/PPG-17/6 Copolymer, Glycerin, Panthenol, Paeonia Suffruticosa root extract, Palmitoyl Tripeptide-1, Adenosine, Sodium Hyaluronate, Allantoin, Hydrogenated Lecithin, 1,2-Hexanediol, Hydroxyethylcellulose, Citrus Paradisi (Grapefruit) fruit extract, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Propylene Glycol, Carbomer, Sodium Polyacrylate, Ethylhexylglycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Potassium Hydroxide, Disodium EDTA, Phenyl Trimethicone, Dimethicone, Parfum/Fragrance.
    Zawartość saszetki jest oczywista oczywistością więc nie zamierzam się w tej kwestii zbytnio rozpisywać.  W środku znajdziecie szmatkową maseczkę zanurzoną w płynie. Przed nałożeniem na twarz należny zdjąć ochronną warstwę z tej "właściwej" strony i zaaplikować na twarz (uwaga! jeśli macie hennę na brwiach, to troszkę Wam zejdzie)


    Maskę nakładamy na twarz na 15-20 minut. W tym czasie możemy oddać się błogiemu relaksowi, można zająć się obowiązkami domowymi lub postraszyć współmieszkańców. Nie da się ukryć, że maseczka w płachcie wygląda na twarzy niczym maska Jasona z filmu Piątek 13 i chodząc po ciemku można kogoś przyprawić o zawał. Zatem jeśli nie macie pomysłu na to jak spędzić Halloween, to  przepis gotowy ;)  Po 20 minutach można udać się do łazienki aby zdjąć szmatkę i wklepać to co zostało na buzi. W moim przypadku widok w lustrze był bardzo pozytywny. Skóra została ładnie nawilżona, wygładzona,  rozjaśniona, koloryt został ujednolicony, twarz wyglądała na mniej zmęczoną a peptydy zapewne zakonserwowały mnie na tyle, że nadal mogę uchodzić za siedemnastolatkę ;D

    Gdyby nie to, że maseczki w płachcie zazwyczaj są zbyt duże na moja drobną twarz, to zapewne byłyby jednymi z moich ulubionych. Głównie dlatego, że wystarczy tylko, nałożyć ją na twarz i pozwolić działać wszystkim składnikom aktywnym, a efekty są natychmiastowe. Kosmetyki marki The Face Shop oraz maseczki w płachcie znajdziecie w polskim sklepie internetowym Rarebeautymarket.com, a tą konkretna maseczkę dokładnie TUTAJ jej cena to 12.65zł

    Buziaki
    Ada :)
    Viewing all 367 articles
    Browse latest View live